Treeless land

DSC_6574

Pisanie o interesujących lub godnych polecenia miejscach na Islandii to dość trudne i kłopotliwe zadanie. Przemierzanie wyspy jest doświadczeniem niezwykłym samym w sobie. Intrygująca, monotonna, przygnębiająca, zachwycająca, paraliżująco piękna. Lista określeń na islandzką przestrzeń jest znacznie dłuższa, a wiele z nich wzajemnie się wyklucza.

Zacznijmy od tego, że islandzki krajobraz jest bardzo ubogi w drzewa. Lasy pokrywają niespełna 2% powierzchni wyspy. Rodzimym gatunkiem jest niezbyt wysoka brzoza omszona. Chociaż liczby te ulegają zmianie – w związku z prowadzoną polityką zalesiania kraju – to rzeczywiście deficyt drzew nadaje charakter islandzkiej przestrzeni.

A co jest przyczyną bycia „treeless land”? Mogłoby się wydawać, że to natura – z jej surowym klimatem, erupcjami wulkanu i niezbyt żyznymi glebami. Nie, a raczej nie tylko. Głównym powodem wylesienia Islandii był człowiek. Osadnicy karczowali las dla celów osadniczych i rolniczych, także tworząc przestrzenie do wypasu owiec, co skutecznie uniemożliwiało jego odnawianie. Drewno było także podstawowym budulcem. Jest więc coś paradoksalnego w tym, że to człowiek, tworzący bardzo małą populację na wyspie, na której bezwzględnie rządzi natura, stał się głównym sprawcą deforestacji.

Skalę wyniszczających działań człowieka pokazali m.in. naukowcy prowadzący w 2004 r. badania archeologiczne nt. osadnictwa w rejonie północnego Atlantyku, służące m.in. odnalezieniu śladów pierwszych gospodarstw na Islandii. W ekspedycji brała udział międzynarodowa grupa naukowców – z Danii, Kanady, Norwegii, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Polskę reprezentował prof. Przemysław Urbańczyk z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie, który ma na swoim koncie kilka prac poświęconych średniowiecznej Islandii: http://www.urbanczyk.info.pl

Dziś Islandczycy starają się walczyć ze skutkami poczynań swoich przodków. Początek leśnictwa datuje się na przełom XIX i XX w. Wtedy też zapoczątkowano eksperymenty z sadzeniem drzew. Wkrótce tj. w 1907 r. powołano Islandzką Służbę Leśną (The Icelandic Forest Service http://www.skogur.is) – publiczną instytucje, odpowiadającą za gospodarkę leśną (odpowiednik naszych Lasów Państwowych). I to przede wszystkim ona w kolejnych latach prowadziła działania związane z zalesianiem, które jednak początkowo spotykały się z oporem wśród Islandczyków – nie tylko wśród rolników żyjących z wypasu owiec. Węgiel drzewny był szeroko stosowany w przemyśle i gospodarstwach domowych.

Dopiero pod koniec XX w. zalesianie przyniosło mierzalne rezultaty. Związane było to m.in. z przeznaczaniem sukcesywnie od lat 70-tych na te cele pieniędzy publicznych, kierowanych do prywatnych gospodarstw. W 1990 r. powstał w tym celu pierwszy Regionalny System Zalesiania dysponujący specjalnym funduszem grantowym. W tym okresie swoje działania zintensyfikowało także Islandzkie Towarzystwo Leśne (The Icelandic Forestry Association http://www.skog.is/forest)- parasolowa organizacja pozarządowa działająca od 1930 r., skupiająca 57 lokalnych stowarzyszeń leśnych. W porozumieniu z rządem podjęły one w ramach tzw. Land Reclamation Forest project – akcję wielkiej forestacji, polegającą na sadzeniu rocznie 1 mln drzew. Towarzystwo pełni także bardzo ważne funkcje edukacyjne, kładąc wielki nacisk na praktykę. Z widocznym skutkiem… Oparte na pracy wolontaryjnej swoich członków, skupia ich około 7000, czyli obejmuje tym samym 2% populacji mieszkańców wyspy.

W konsekwencji działania związane z zalesianiem, w tym prowadzeniem arboretów i szkółek leśnych, stały się domeną sektora prywatnego i pozarządowego. Wsparcie procesu zalesiania pieniędzmi publicznymi zostało drastycznie ograniczone przez kryzys w 2008 r. Poza reperkusjami finansowymi spowodował on także emigrację wielu specjalistów w zakresie leśnictwa. Pomimo późniejszej poprawy sytuacji ekonomicznej kraju, rządowe zaangażowanie w proces zalesiania – nie tylko liczone w koronach islandzkich – znacznie spadło.

Dlatego pomimo coraz większego zaangażowania społecznego oraz entuzjazmu dla „zjawiska”, jakim jest las, a także tworzonych strategii zalesiana kraju, w najbliższych latach Islandia pozostanie „treeless land”. A islandzka przestrzeń – momentami – nie przestanie być nudna. Z jej ciągnącymi się połaciami łąk, tundrowej roślinności, gdzie nie pojawia się żaden punkt, na którym można by zakotwiczyć wzrok lub który stałby się impulsem do jakiegoś skojarzenia. Bezkresna monotonia. Monotonia bezkresu. Ale właśnie te momenty podróżowania po Islandii bardzo zapadły mi w pamięci, będąc niemalże mistycznym doświadczeniem pustki. O którą tak trudno w przeładowanej Europie, a jeszcze trudniej w zabudowanej bałaganiarsko Polsce. Pustka i pełnia.

W tej monotonii równie niezwykłe jest to jak szybko się ona kończy. Nagle znika. Bo już za chwilę przestrzeń zupełnie się zmienia – zachwyca i intryguje wielością i zmiennością kształtów oraz kolorów. I możliwością obserwowania natury w jej najbardziej surowych i pięknych formach. Ale o tym już w kolejnym wpisie.

Źródła:

http://www.skog.is/forest

http://www.skogur.is

http://www.skogur.is/media/2017/Forestry_in_treeless_land_BKL_210x260mm.pdf

(Dostępne 10.03.18)