Otwarta tajemnica, czyli jeszcze o australijskiej przestrzeni

Australijska przestrzeń, australijski outback – to coś, czego po powrocie do ciasnej Europy brakuje mi najbardziej.

Trzeba na nią jednak uważać. To przestrzeń zdradliwa. Pozornie do zdobycia. Przez swoją otwartość prowokuje, aby ją przejść do samego końca, który jednak nie wiadomo gdzie jest. Wytycza granicę horyzontu bardzo daleko, za daleko dla człowieka. Tak naprawdę niedostępna, wręcz wroga. Ale przez to niezmienna i jakby mityczna.

Wywołuje poczucie nieskończoności i lęku. Przygniata i uwzniośla zarazem. Piękna. Monotonna. Sprzeczna. Nie ma w niej tego oczywistego patosu, łatwo uchwytnego w wysokich górach. Brak jej jednoznaczności.

Może właśnie dlatego powraca w wielu filmach, będąc nie tylko scenerią, lecz głównym aktorem – źródłem tajemniczych wydarzeń i nierozwikłanych zagadek. Przestrzeń Środkowej Australii, czyli Red Center, grała w filmach wiele razy. Wyruszam więc w jej poszukiwaniu – uwiedziona tym, co widziałam w kinie. Opuszczam więc stolicę Czerwonego Środka – Alice Springs i jadę na zachód do Ormistone Gorge, kanionu położonego 140 km od Alice w parku narodowym, West MacDonnell National Park.

O przestrzeni przetworzonej filmem już następnym razem. Teraz „tylko” przestrzeń uchwycona aparatem.